Trener Michał Bigaj w wywiadzie dla Akademii (cz.1)

Trener Michał Bigaj po dwóch latach pracy w Akademii odchodzi z naszego klubu. Postanowiliśmy zaprosić go na spotkanie i porozmawiać o pracy trenera, o dwóch latach spędzonych w Gnieźnie z rocznikiem 2011, ale i o tym jaki Michał Bigaj jest prywatnie i jak to się stało, że został trenerem.

Zapraszamy do lektury wywiadu Pana Tomasza Domańskiego z Trenerem Michałem Bigajem.

O Akademii…

„Mieszko stać, aby być topową Akademią i ma do tego warunki, chociażby infrastrukturę. Wiem jak to jest, gdy jej nie masz.”

 

O pracy trenera…

„Straconej bramki w I lidze okręgowej E2, grupa 6, nikt nie będzie pamiętał, ale jak chłopcy będą rozumieć grę to dla mnie będzie największe zwycięstwo.”

 

O pracy z dziećmi…

„Zapewne rodzice są tego świadomi, ale warto powiedzieć, że posiadanie dzieci w tym wieku grozi tym, że naprawdę wiemy dużo o tym co się dzieje w domu.”

 

O emocjach…

„Tylko trener wie jak ciężko czasami coś powiedzieć.”

CZĘŚĆ I

 

Akademia Mieszko: Dzień dobry Trenerze. Spotykamy się po przedostatniej kolejce spotkań rudny rewanżowej sezonu 2020/2021 I ligi WZPN (rozmowa odbyła się 08.06. – przyp. red.). Zatem, na początek, zacznijmy od Pana komentarza, od oceny ostatniego występu Pana podopiecznych. Mecz z Wartą Śrem wygrywamy przy Strumykowej 5:2 (1:1).

Michał Bigaj: Spodziewałem się ciężkiego spotkania i takie ono było. Mecz był trudny pod względem organizacji gry. Zawsze lepiej nam się gra z przeciwnikiem, który też chce grać w piłkę, który konstruuje przemyślane akcje, a nie szuka drogi na skróty, prostych rozwiązań. Warta nie gra złej piłki, ale charakterystyka tego zespołu nam nie leży. Oczywiście trzeba umieć takie mecze też grać i w takich spotkaniach się odnaleźć. Jestem zadowolony, że w tym meczu poradziliśmy sobie. Zwłaszcza patrząc z perspektywy rundy jesiennej, gdzie potrafiliśmy zagrać dwie zupełnie różne połowy. Tym razem zagraliśmy w miarę równe 50 minut, z tym, że drugie 25 byliśmy po prostu skuteczniejsi.

 

AM: Wiemy już, że prowadzony przez Pana Orlik młodszy musi tylko i aż postawić „kropkę nad i” w ostatniej kolejce (zespół ostatecznie wygrał z Victorią Września – przyp. red.) i zajmie w swoim debiucie w I lidze okręgowej czwarte miejsce, za zespołami Polonii Środa Wielkopolska, Warty Poznań i Avia Kamionki. Czy to miejsce odzwierciedla potencjał Mieszka 2011?

MB: Myślę, że tak, choć nie będę ukrywał, że lekki niedosyt u mnie będzie. Patrząc na punkty w tabeli nasza strata wydaje się duża. Jednak sięgając pamięcią do spotkań z czołową trójką naszej grupy to jedynie ostatnie wyjazdowe spotkanie z Polonią nam nie wyszło. Poza tym jednym meczem, mimo porażek, nie byliśmy zespołem, który mocno odstawał. Przykład meczu z Avią w Gnieźnie, który mimo wysokiej porażki był bardzo dobry piłkarsko z naszej strony, czy rewanż w Kamionkach, gdzie trochę przespaliśmy początek i zabrakło czasu, aby wynik odwrócić, pokazują, że można było pokusić się o lepszy bilans punktowy na koniec sezonu.

 

AM: Ostatni mecz ligowy w roli trenera Mieszka odbędzie się we Wrześni, w Pana rodzinnym mieście. Czuje Pan dodatkowy dreszczyk emocji?

MB: Na pewno tak. Mogę też zdradzić, że dzisiaj dostałem sms, że klub we Wrześni szuka trenera (śmiech).

 

AM: Było o teraźniejszości. Teraz trochę powspominajmy i wróćmy do Pana początków w Mieszku. Do sztabu szkoleniowego Akademii dołączył Pan przed sezonem 2019/2020. Jak to się stało, że znalazł się Pan w Gnieźnie?

MB: Kończyłem pracę w Koziołku Poznań i tak się złożyło, że mój poprzedni pracodawca spotkał się bodajże na kursie trenerskim z Wojtkiem Gąsiorowski, ówczesnym Dyrektorem Akademii Mieszko. Wojtek szukał trenera, a Koziołek wspomniał o mnie. Trener Wojtek skontaktował się ze mną i – co cenię sobie do dzisiaj – przyjechał do mnie do Wrześni. Może to komuś wydawać się błahe, ale dla mnie było to bardzo profesjonalne i bardzo to doceniam. Przedstawił mi plany i cele Akademii, odpowiadając na moje pytania. To była fajna dyskusja. Dla mnie było i nadal jest ważne, aby pracować w miejscu i z osobami, które mają podobne do mnie spojrzenie na piłkę.

 

AM: Został Pan opiekunem rocznika 2011. Jakie były Pana wrażenia po pierwszych treningach?

MB: Początek pamiętam doskonale. Pierwsze co zrobiło na mnie wrażenie to boisko treningowe za trybuną. Tam zaczynaliśmy treningi. Niby mała rzecz, ale pokazuje jak można przygotować warunki do zajęć. Zresztą infrastrukturę, dostępność do boisk, a co za tym idzie możliwości treningowe, Akademia ma naprawdę duże. Jeżeli chodzi o chłopaków, to nie był to dla mnie duży przeskok. Sezon wcześniej prowadziłem piłkę jedenastoosobową, ale również rocznik 2011. Na pewno wrażenie zrobiła na mnie liczba zawodników i ich zaangażowanie. Tym bardziej, że to było okres wakacyjny, lipiec. Po pierwszych dwóch-trzech tygodniach wiedziałem, że potencjał grupy jest naprawdę fajny.

 

AM: Dwa lata pracy to sporo czasu, choć oczywiście musimy wziąć poprawkę na trudny okres pandemii, który na pewno skomplikował pracę z drużyną. Czy jest Pan zadowolony z wykonanej pracy z chłopakami? Jak Pan ocenia postępy swoich podopiecznych?

MB: Myślę, że jestem zadowolony. Oczywiście zawsze jest tak, że chciałoby się więcej, aby np. większa liczba zawodników zrobiła progres. Niektórzy pewnie zrobili mniejszy postęp, jednak pokonując też swoje ograniczenia. Na pewno wpływ na to miał również wiek i specyfika kategorii Orlik. Przejście z Żaka jest dynamiczne i w tym wieku widać różnice w wieku biologicznym. Zawsze, z perspektywy czasu, widzi się więcej możliwości, ale myślę, że z mojej pracy mogę być zadowolony.

 

AM: Jakie są najmocniejsze strony tego zespołu, a co szczególnie rzuca się w oczy jeżeli chodzi o mankamenty w grze?

MB: Myślę, że bardzo mocną stroną jest zaangażowanie chłopaków w to co robią. To było widać w meczach. Szczególnie w pamięci utkwił mi mecz z Wartą Poznań u siebie (porażka jedną bramką mimo kilkubramkowego prowadzenia – przyp. red.), gdy to co zobaczyłem w ich oczach wzbudziło u mnie ogromne emocje. Żal w ich oczach, w sytuacji, gdy dali z siebie wszystko, a może nawet więcej niż mogli, zrobił na mnie ogromne wrażenie. Wielokrotnie im to zresztą podkreślałem przy okazji naszych spotkań. Zaangażowania temu zespołowi nigdy nie można było odmówić. Podobało mi się również, że starali się realizować to co sobie założyliśmy. Mimo, że nie zawsze wychodziło, że np. traciliśmy bramki przy krótkim otwarciu gry, to jednak starali się konsekwentnie grać to o co prosiłem. Z boku może ktoś powiedzieć, że można było prościej i bezpieczniej, ale jestem przekonany, że za kilka lat to zaprocentuje. Straconej bramki w I lidze okręgowej E2, grupa 6, nikt nie będzie pamiętał, ale jak chłopcy będą rozumieć grę to dla mnie będzie największe zwycięstwo.

Jeżeli chodzi o mankamenty to uważam, że czasami brakowało nam koncentracji. Zwłaszcza w tych trudniejszych spotkaniach. W meczu z czołowym zespołem ligi za każdy taki moment, każdy drobny błąd, jesteś od razu karany. Wybitnie pokazał to mecz w Środzie Wielkopolskiej. Każda strata, brak asekuracji, kończyła się wyciąganiem piłki z własnej siatki. Podobnie było w Kamionkach. Brak koncentracji na początku spotkania, stracone bramki i ciężki powrót do meczu. Czas szybko ucieka, a nie zawsze też jest to przysłowiowe szczęście, które pomoże odwrócić losy spotkania.

 

AM: Na koniec tej części rozmowy. Czy zdarzyła się i utkwiła Panu w pamięci jakaś szczególna, może śmieszna, a może nerwowa sytuacja, czy to podczas treningu, czy meczu Orlików Mieszka?

MB: Takich sytuacji na pewno znalazłoby się co najmniej kilka. Z tych trudnych, na pierwszy plan na pewno wysuwa się mecz z Wartą Poznań i ciężki moment po meczu o którym już wspominałem. Śmiesznych było oczywiście mnóstwo. Wielokrotnie zdarzało się, że ich teksty mnie zamurowały i nie wiedziałem co mam odpowiedzieć. Myślę, że atmosfera była fajna, chłopcy wiedzieli kiedy pracujemy, a kiedy możemy mówić swobodnie, otwarcie. Pamiętam, jak przed jednym ze spotkań zapytałem chłopaków, czy się wyspali. Jeden powiedział, że poszedł spać o 4 rano, drugi, że nie mógł zasnąć, a nagle ktoś mówi, że u mnie, moja mam wyszła o 2 w nocy do koleżanek. Nie pozostało mi nic innego jak przejść do odprawy przedmeczowej. Zapewne rodzice są tego świadomi, ale warto powiedzieć, że posiadanie dzieci w tym wieku grozi tym, że naprawdę wiemy dużo o tym co się dzieje w domu (śmiech). To co kocham w pracy z dziećmi to to, że nie potrafią kłamać. Jeżeli nawet ktoś kombinuje to widać to od razu, ale co do zasady dzieci są bardzo szczere.

Wywiad przeprowadzony i opracowany: Tomasz Domański

Leave a comment